Od jakiegoś czasu pasłam swoje oczęta pięknymi dzierganymi chustami. A jako, że z drutami i bardziej skomplikowanymi formami poza prostym szalikiem dopiero się zapoznaję, więc omijałam te piękności chuściane z daleka. No nie oszukiwałam się: oczka prawe, lewe i względnie jakiś narzut potrafię zrobić, ale nic poza tym. Wzdychałam jednak dalej. Jakiś czas temu kupiłam włóczkę
Mohair Inter-Fox (65 % akryl, 20 % wełna, 15 % moher) z myślą: "włoczkę mam, czas najwyższy spróbować swoich sił w chuście". I jak to bywa włóczka nabierała mocy urzędowej przez kawałek czasu:) Wczoraj przy porannej kawie przekopałam ravelry i wybór padł na
Gail.
Złapałam za włóczkę Pearl, aby spróbować czy w ogóle załapię o co w tym biega. Po dwóch próbach (pierwsza nieudana, bo nie doczytałam, że wzór na schemacie trzeba pomnożyć razy dwa, druga już udana) uznałam, że czas złapać za właściwą włóczkę.
I co? Ano nieskromnie muszę przyznać, że jestem z siebie dumna, bo zaczęło się wyłaniać coś, co nawet przypomina chustę i nawet widać tam liście:D Oto i dowód rzeczowy w postaci zdjęć:

Kolor jest cudny: soczysta zieleń - w sam raz na słoneczną wiosnę :) Moja szyja i moje osłonięte tym samym gardło będą mnie i chuście wdzięczne (zwłaszcza, że mam przez cały okrąglutki rok problemy z gardłem) :)
Ale jak to bywa w robótkach - bez pomyłek byłoby nudno. W pewnym momencie coś mi się wizualnie nie zgadzało i uznałam, że albo uda mi się to podpruć (aaa tylko ja nigdy nie prułam ażurów) albo spruję do zera. Po godzinie akrobacji wydawało mi się, że wyprowadziłam robótkę na prostą, jednak na zdjęciu widać, że nie do końca i pomyłka nadal jest w dwóch liściach. Jestem perfekcjonistką, ale pomyłka wydaje się tak mało widoczna, że tym razem jej daruję i nie pruję. Będę udawała, że jej tam nie ma :D
A jak to bywa w moim przypadku: apetyt robótkowy rośnie w miarę robótkowego dziergania i już zaczęłam przekopywać e-dziewiarkę w poszukiwaniu odpowiednich motków na kolejne chusty. Na razie wybór pada na Alize Angora Special BD i Alpaca T/25. Wydają się takie akurat na ciepłą wiosenną aurę. Zastanawiam się tylko z jakich włóczek można by zrobić chusty na letnie wieczory lub chłodniejsze letnie dni. Marzy mi się taka zwiewna, ale bez dodatku moheru. Macie może jakieś doświadczenia w tej materii? Poradźcie, bo ja całkowity laik w tym chuścianym temacie :)
Uff, ale się rozpisałam :) Zmykam do chusty, a Wam dużo słoneczka życzę i ślicznie dziękuję, że zaglądacie w moje skromne progi:)